poniedziałek, 30 października 2017

BeGlossy Wrzesień 2017

Hej!
Jestem i ja! :D

Wpadam, żeby pochwalić się, albo... poskarżyć na ostatnie pudełko BeGlossy.
Ciekawe? To zapraszam do scrollowania :)




W pudełku dostałam:
  •  Nivea Szampon Micelarny - ja dostałam wersję głęboko oczyszczającą. Dostępna jest również wersja wzmacniająca. Cena 17,99zł / 400ml. Użyłam go do tej pory 2 razy i jest ok, dobrze oczyszcza i dobrze się pieni. Mogę polecić :)
  • Biooleo Olejek ze słodkich migdałów + Olejek z Magnolii - nie używałam go jeszcze, ale mogę powiedzieć, że pięknie pachnie, świeżo, bardzo przyjemnie. Olejki mają nawilżać i wygładzać, bardzo szybko się wchłaniają i są polecane do skóry wrażliwej. Cena 64zł/30ml
  •  Botame Świeca do masażu z masła Shea - powiem szczerze, że nie miałam kompletnie pojęcia o co z tym chodzi, jak wyciągnęłam z pudełka. Świeca do masażu??? Ale że jak? Skład to 4 olejki - limetkowy, bergamotowy, grapefruitowy i z drzewa herbacianego. Jak używać? Świecę zapalamy i wykonujemy masaż ciepłym olejkiem. Cena 9,99zł/50ml.
  • Uriage Woda micelarna - jeszcze nie używałam, czekam, aż wykończę płyn, którego jeszcze używam. Pachnie przyjemnie, odświeżająco i delikatnie. Cena 59zł/50ml.
  • Vianek Regenerujący peeling do rąk - myślę, że wszyscy wiedzą do czego służy peeling, więc nie trzeba się rozpisywać. Ten mój jest z solą himalajską i kwasem salicylowym. Nie używałam, i nie ściągałam folii, więc nie wiem nawet jak pachnie :) Cena 17,99zł/75ml. Ogólnie bardzo lubię produkty z Vianka, więc jestem pewna, że nie będę zawiedziona.
  • Vichy Maska mineralna z wodą termalną - były 2 saszetki, ale jedną już zużyłam wczoraj. Buzia po zmyciu była bardzo gładka i miękka, także pierwsze wrażenie mega. Maska przeznaczona jest również do cer bardzo wrażliwych. Cena 10,99zł/ 2x6ml. Polecam :)



Powiem szczerze, że miałam mieszane uczucia po otwarciu pudełka, ponieważ bywały lepsze, ale podsumowując nie jest źle, myślę, że wszystko spokojnie zużyję.

I to by było na tyle. Dajcie znać czy coś z tego używałyście :)


Pozdrawiam i buziaki! 
Aga

niedziela, 22 października 2017

Moje miejsce w sieci

Hej!

Nie było mnie bardzo długo, część nie pamięta mnie wcale, część może skojarzy.
Postanowiłam powrócić do mojego małego miejsca w sieci, zrobiłam małe porządki na blogu i w postach. Duża część została usunięta, parę się ostało.

Dlaczego wróciłam?
Doszłam ostatnio do wniosku, że czegoś mi brakuje. Miejsca, w którym mogłabym napisać co u mnie, podzielić się z kimś jakąś nowinką. Odkopałam więc swojego starego bloga i stwierdziłam, że to będzie odpowiednie miejsce, powrót na stare śmieci :)

Jeśli chodzi o to co było, a co jest, to ... chyba wszystko jest zupełnie inaczej.
Zakończyłam 4 letni związek, aktualnie jestem sama. To co się nie zmieniło, to mój pies, który nadal ze mną jest.
Jestem starsza, mądrzejsza, wiem teraz czego chcę, co lubię, czego nie.
Przestałam robić rzeczy "na siłę",tylko dlatego "bo tak wypada". Dlatego ten blog nie będzie pisany na zasadzie "kurde, muszę coś wrzucić, bo dawno nic nie było". Nie, ma to być moje miejsce, tworzone bez ciśnienia, wtedy kiedy będę miała ochotę, kiedy będę chciała się czymś podzielić.

Jak tworzyłam ten dawno temu, to blogi były "na czasie". Nie mam pojęcia jak to jest teraz, wypadłam kompletnie z obiegu. Zaczęłam wtedy prowadzić też drugi blog, który miał być lifestylowy, ale coś nie wyszło. Coś poszło nie tak, podobnie jak moje życie :D

Mam nadzieję, że jestem na dobrym torze, choć... nadal czuję, że miejsce w którym aktualnie jestem, to nie jest moje miejsce. To nie to, gdzie powinnam być i nie to, w którym będę już zawsze.
Plan jest, ale na razie nic nie mówię. Mam jednak nadzieję, że wszystko dojdzie do skutku i będzie tak, jak ma być, czyli DOBRZE!


Koniec z tymi długimi przywitaniami i wywodami, czas na naszą aktualną fotę!
To my! Najlepszy team pod słońcem, który poradzi sobie ze wszystkim :D

Pozdrawiamy i do następnego kliknięcia!
Buźki!! :*:*


środa, 29 października 2014

Czy tylko ktoś otyły ma prawo ćwiczyć i przejść na dietę? - moje przemyślenia.

Hej :)


Nie było mnie tutaj bardzo długo, ale dziś zaczęłam się nad czymś zastanawiać i chciałam się tym z kimś podzielić. Wiem, że pewnie niezbyt dużo osób to przeczyta, bo większość pewnie nawet tu nie wejdzie po takiej przerwie :) Ale jak już ktoś się pojawi, to proszę - napisz co na ten temat myślisz :)


Od zawsze byłam raczej chuda. Gdy skończyła się szkoła, skończył się WF i wiadomo, że tu i ówdzie przybyło tłuszczyku, jednak nie było to nie wiadomo jak dużo, nadal byłam szczupła.
Wiadomo, że im jesteśmy starsi, wiele rzeczy się zmienia, m.in. nasz metabolizm, do tego dochodzi tona słodyczy, słodkie napoje, z colą na czele i... coraz mniej ruchu. 
Do ćwiczeń miałam sporo podejść, zawsze kończyło się tak samo - brak motywacji (mój rekord to 2 miesiące ćwiczeń w domu). Zawsze kiedy mówiłam, że zaczynam ćwiczyć, dookoła słyszałam "A po co Ci to? Przecież jesteś chuda" "Nie przesadzaj, przecież ty nie masz czego zrzucać". Do nikogo nie docierało to, że ja się źle ze sobą czuję, kiedy zamiast normalnego, jędrnego ciała mam nogi oblane cellulitem i trzęsące się jak galareta, kiedy idę. Zastanawiam się z czego to wynika? Od kiedy ruszać mogą się tylko Ci, którzy mają nadwagę lub są otyli? Nigdy od nikogo nie usłyszałam "O, fajnie, zawsze to jakiś ruch", tylko zawsze, że jestem przecież chuda, więc o co mi chodzi z tymi ćwiczeniami.
Jakiś czas temu osiągnęłam wagę, jakiej nigdy nie widziałam na wadze - 64kg. Jest to dla mnie naprawdę wysoka waga, patrząc na to, że w szkole ważyłam 55kg, a po szkole, czyli bez prawie żadnego sportu przez x lat ok.58kg. Przysłużyło się do tego leżenie przed tv, jedzenie Giuseppe ( <3 kocham ), do tego czekolada, a to batonik i popite cudowną colą. Dobiłam do 64kg i powiedziałam - STOP! Trzeba coś zrobić. Postanowiłam, że będę chodziła na siłownię, żeby zrzucić tłuszcz, a zamienić to w mięśnie, żebym się nie trzęsła przy każdym ruchu.
Zaczęłam dietę, wyrzuciłam wszystkie słodycze, obiady do pracy robię w domu, zero słodkich napoi, wyjątkiem była cola zero, w 1 tyg. diety. Dietę trzymam, na siłkę chodzę. I jak spojrzałam na wagę i okazało się, że po tyg. zrzuciłam już 1kg, to się zaczeło... "Ty tak nie szalej, uważaj, żebyś nie zniknęła jak się wkręcisz w to zrzucanie" "O matko, jaka chudzina, a ona jeszcze chce coś zrzucać"
Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co z tym chodzi? Dlaczego wszyscy zamiast motywować potrafią gadać tylko takie, jak dla mnie "przygłupawe" teksty?
I znów to samo pytanie - czy na siłownię mogą chodzić tylko ludzie z nadwagą? Czy tylko oni mogą wyrzucić ze swojego jadłospisu wszelkie śmieci, fastfoody, itp?
Ruch jest teraz tak polecany, x blogów fitnessowych, Ewa Chodakowska zachęca do ruchu każdego, w tv widzimy w reklamach jak ludzie biegają, w internecie coraz bardziej promuje się zdrowy tryb życia, a człowiek słyszy ciągle, że przesadza, bo jest chudy. Nieważne, że ja się nie za dobrze ze sobą czuję, że wolałabym wyglądać lepiej w obcisłych ubraniach, bo teraz zaczęłam wybierać szersze ubrania. Jestem tzw. skinny fat, czyli ktoś szczupły, ale z tłuszczykiem.
Powiem szczerze, że staram się nie reagować na takie teksty, bo to mnie po prostu denerwuje. Czuję się jakbym co najmniej popełniała jakąś zbrodnię, bo... ZACZĘŁAM SIĘ RUSZAĆ! a przecież jestem taka chuda!

Macie podobne doświadczenia? Czy to tylko ja jestem taką "szczęściarą" i słyszę takie "motywujące" teksty?
Jak ktoś przeczytał mój długi wywód, to dziękuję :D dajcie znać co o tym myślicie :)


Pozdrawiam i przepraszam, że tak długo nic nie pisałam :*:*